wtorek, 16 lipca 2013

ROZDZIAŁ 5: "Mas vale tarde que nunca"

- Ciutat Esportiva Joan Gamper? Avinguda del Sol, Sant Joan Despi, 08970. - odpowiedział.
- Dobra, dobra, starczy. - zaśmiałam się i zanotowałam w telefonie. 
         Dochodziła godzina 23, ale w cale a w cale nie miałam ochoty wracać do hotelu. Siedziałam na jednym z krzeseł przy barze, a po drugiej stronie stał chłopak, który kilka godzin wcześniej odbierał ode mnie zamówienie i teraz wycierał mokre kufle po piwie i kubki po kawie. - Jak myślisz, mają jutro trening?
- Oczywiście! Zaczynają jutro o jedenastej, później niż zazwyczaj.
- Skąd ty to wszystko wiesz? - spytałam z podziwem. 
- Po prostu, wiem. - uśmiechną się lekko i puścił mi oczko. - Poczekaj chwilę, muszę o coś ojca spytać. 
- Spoko, nie ma problemu. 
         

Chłopak znikną gdzieś na zapleczu, a ja zajęłam się odpisywaniem na sms'y od dziewczyn. Nie wytrzymały i zaczęły mnie zasypywać wiadomościami co u mnie, jak się czuje, czy jeszcze mnie nikt nie porwał/zgwałcił/zabił (tak, pytały o to moje przyjaciółki, nie matka!), czy jeszcze się nie upiłam i takie typu. Serio, w tamtym momencie zastanawiałam się, czy to na pewno one czy może jednak nie one. Nigdy takich sms'ów mi nie wysyłały.
         A wracając do tego kelnera/barmana… Nazywa się Mateo Donini, ma dziewiętnaście lat i jest synem właściciela kawiarni. Pochodzą z Włoch, ale jakieś dziesięć lat temu się wyprowadzili do Barcelony, nie pytałam dlaczego. Miły z niego chłopaczyna, fajnie się z nim rozmawia, bardzo dużo wie. Dużo mi opowiedział o sportowcach (nie tylko Blaugrany) i to takich rzeczy, których nigdy bym się nie spodziewała. Przez cały czas się zastanawiam, skąd on to wszystko może wiedzieć. Gdyby został dziennikarzem i opublikował to wszystko, co mi opowiedział, to by zdobył największą sławę i trwogę wśród sportowców.
         Na dodatek został moim nowym przyjacielem. Bardz dużo rozmawialiśmy w tak krótkim czasie. Ja mu opowiedziałam o swoim życiu i o tym, jak znalazłam się w Barcelonie. On jak żył we Włoszech i jak mniej więcej tam jest.
- Gdzie się zatrzymałaś? - spytał, kiedy nagle ponownie się pojawił za barem.
- W hotelu 1898. A co?
- Yhym… nic. Tak pytam tylko, bo byłem ciekaw, jak daleko masz do ośrodka Barcy.
- No to niby jak daleko do niego mam? - zapytałam z ironicznym uśmieszkiem. Byłam pewna, że raczej mi nie odpowie, albo chociaż poda niedokładne dane. Myliłam się. 


- Około 10, 6 kilometra. - wyczuł moją drwinę i uśmiechną się triumfalnie. - Jeżeli chciałabyś iść tam pieszo, musiałabyś iść prawie trzy godziny. Samochodem byłoby nieco szybciej, ale zależy jaki byłby ruch. Gdyby ulice były pustawe, to może z 30 minut byś jechała, ale to miasto chyba nie będzie miało zamiaru ci pomóc i z pewnością trafisz na jakieś korki. Popatrz. - odstawił kubek na bok, szmatkę przewiesił przez ramię po czym spod baru wyciągną mapę miasta. Rozłożył ją i zaczął pokazywać palcem. - My jesteśmy tutaj, a hotel tu
… Jugadors są zaś w tym miejscu.
- Faktycznie, to nie jest aż tak blisko… - zamyśliłam się. – Chyba będę musiała pojechać samochodem… chyba, że się zgubię. A to nie będzie wtedy miłe…
- Hah, spokojnie, powinnaś dać radę. – odpowiedział, a jego zielone oczy zabłysły. Zapadła niezręczna chwila ciszy między nami, kiedy dodałam by ją przerwać.
- Mateo… - zaczęłam niepewnie.
- Słucham?
- Dlaczego przeprowadziliście się z Rzymu do Barcelony? Jeżeli mogę wiedzieć…
- Wiesz… - nagle spochmurniał i zaczął niechętnie, lecz nie dane było mu dokończyć swej odpowiedzi.
- Bo za dużo tych włoskich kawiarni we Włoszech, zbyt duża konkurencja, a tutaj? Rozwijamy się! – nagle z zaplecza wyskoczył ojciec Mateo, Marco Donini uśmiechnięty od ucha do ucha i zaczął się śmiać, przy okazji nalewając sobie do szklanki soku pomarańczowego. Nie wiedziałam, co mam na to odpowiedzieć, szczególnie po tym jak Mateo spojrzał na swojego ojca.
- Tato… - zaczą. – Dobrze wiem i proszę… nie okłamuj chociaż samego siebie…
- Coś się stało? – zaniepokoiłam się. Tyle słychać o tej całej mafii włoskiej i tak dalej, na przykład „Ojciec Chrzestny”!
- Ech… - mina pana Donini nagle się całkowicie zmieniła, a on sam oparł się o bar i powiedział. - Kilka lat temu umarła moja żona, Margherita. Wiem, że to nie we włoskim stylu, ale nie potrafię o niej zapomnieć, ani tym bardziej, związać się z kim innym i zacząć inne życie. Ja nie mogę.
- „Nie we włoskim stylu…”? – nie rozumiałam, co mężczyzna ma na myśli.
- Włosi zakochują się w ciągu 13 sekund. – odpowiedział mi Mateo, nie patrząc na mnie, lecz w podłogę, ponownie zaczynając wycieranie kufli. – My tak już mamy. Zakochamy się w jednej, nagle tego samego dnia możemy oszaleć na punkcie innej. Także w małżeństwach tak jest. A zdrada ze strony mężczyzny to chleb powszedni.
- Ale… ale jak to? – oburzyłam się na słowa przyjaciela. Nigdy nie mogłabym sobie wyobrazić, że jeżeli jest się w małżeństwie, to facet może zdradzać żonę na lewo i prawo, a ona i tak to zignoruje. No jak!?
- Normalnie. Taka już jest nasza kultura. – odpowiedział młody chłopak.
- Jeszcze dużo rzeczy nie wiesz o moim narodzie, signorina. – zaśmiał się ojciec Mateo. – Dlatego mówię, że nie we włoskim stylu. Nigdy nie zdradziłem Magherity, mimo, iż moja młodość była zupełnie inna, typowo włoska. – uśmiechną się pod nosem starszy Donini, patrząc w dół, jak jego syn. - A smucić się nie będę! Przecież n
o hay mal que cien anos dure*!
- Aha. – skomentowałam krótko, a po chwili wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Naprawdę, chciałam coś powiedzieć, ale nie miałam kompletnego pomysłu co. 
- Dobra, gnojki, co wy w ogóle knujecie? - spytał w końcu Marco i spojrzał na mapę leżącą na blacie baru. - Macie zamiar obrabować jakiś bank, czy co?
- Nie, proszę pana. Mateo mi coś tłumaczył. - posłałam mu ciepły uśmiech. Polubiłam tego człowieka. Był taki ciepły i życzliwy. Próbował być też zabawny, co miało różnie skutki.
- Jaki tam pan, nie jestem taki stary! - oburzył się. - Jestem Marco.
- Magda. - podałam mu dłoń na powitanie. Wtedy wytłumaczyłam mu wszystko i opowiedziałam swoją historię.
- Nie martw się zbytnio tą sytuacją. No hay mal que por bien no verga**! Zresztą, jesteś młoda, masz prawo robić coś takiego. Przecież nie będziesz wywijać takich numerów w wieku 99 lat! Chociaż i czemu nie, ale nie marnuj ani jednego dnia, bo nigdy nie wiesz, kiedy będzie twój  k o n i e c...
- No ale ja nigdy czegoś takiego nie robiłam... - powiedziałam spuszczając wzrok, czując w sercu wyrzuty sumienia, że robię rodzicom największą krzywdę, jaką mogłabym im sprawić.
- Mas vale tarde que nunca***. Uwierz, dobrze robisz. - odpowiedział i zaczął psuć mi fryzurę swoją dłonią czochrając mnie. - Zaraz wrócę. - rzucił i wyszedł z lokalu. 

- Twój ojciec jest... - zaczęłam do Mateo, dalej patrząc za jego ojcem.
- Dziwny. - dokończył za mnie niechętnie chłopak.
- Nie! Jest bardzo fajny! - zaprotestowałam.
- Daj spokój, to duże dziecko...
- Nie przesadzasz trochę...? - zaczęłam, ale dziewiętnastolatek mnie olał i wybiegł zza blatu baru, kiedy do środka weszło trzech młodzieńców. Ja jedynie przewróciłam oczami. "FACECI..." pomyślałam trochę zła. Nie zwracałam zbytniej uwagi na osoby z którymi witał się Mateo. Zaczęłam grzebać w telefonie do czasu, aż Włoch ponownie do mnie się zwrócił z wielkim uśmiechem na twarzy. - Magda, podejdź tu. Chcę ci kogoś przedstawić! - kiedy już spełniłam jego prośbę i podeszłam do grupki chłopaków stojących po środku lokalu, mój nowy przyjaciel mnie przedstawił. - Magda, to są moi przyjaciele. Rafael, Fabian i Gabriel. Chłopaki, to jest Magda, przyjechała tutaj z Polski.

           W tamtym momencie na szyję rzucił mi się jeden z trojga przybyszy. Na początku nie miałam pojęcia co się dzieje, byłam oszołomiona i nie wiedziałam, jak zareagować. Po chwili zrozumiałam, że chłopak mówi do mnie po niemiecku i mnie tylko przytula... MOCNO przytula. Trochę za mocno. Mówił coś w stylu: "miło mi cię poznać", "super, że jesteś" i "jakaś ty słodka i kochana". Na to ostatnie, miałam ochotę wrzasnąć na całą Barcelonę "ŻE CO!?!?", ale się w ostatniej chwili powstrzymałam. Może to dlatego, że zaczynało mi trochę już brakować powietrza, bo ten olbrzym ani na chwilę nie rozluźnił uścisku. Ale wystarczy, że moja mina mówiła sama za siebie.
          Po chwili Mateo i jeden z dwóch pozostałych chłopaków (też wysoki), zaczęli się śmiać i jednocześnie ratować mnie, odciągając Niemca jak najdalej ode mnie.
- Zwei, przestań, bo tą nieszczęsną dziewczynę udusisz i tyle będzie z tego zapoznania! - krzykną mój wybawca, kiedy udało mu się już odciągnąć chłopaka na tyle, bym już spokojnie mogła złapać trochę powietrza do płuc.
- Och! 
Entschuldigung, Magda! Naprawdę nie chciałem, to niechcący! - chłopak zaczął mnie przepraszać z paniką w oczach, a reszta towarzystwa o mało nie popłakała się ze śmiechu. Śmiali się już bardzo długo, od kiedy tylko ta komedia się zaczęła, czyli od jakichś 10 minut. Że też jeszcze nie umarli ze śmiechu... - Nazywam się Fabian! Fabian Freundeberg! Ale możesz mnie nazywać Zwei! - wyciągną do mnie swoją dłoń, a ja niepewnie ją uścisnęłam.
- Magda, Magda Markiewicz. - powiedziałam, kiedy już się uspokoiłam. - Powiedz mi, dlaczego Zwei


- Em... - popatrzył na mnie Fabian i przez chwilę nic nie mówił, wpatrując się we mnie w przerażający sposób. "To jest wariat. Ja wam to mówię. Ma ktoś numer na pogotowie psychiatryczne?! Chyba ktoś im uciekł z ośrodka!!" Po chwili jednak odpowiedział - Nie mam pojęcia! - zaczął się śmiać. - Przyjaciele tak na mnie zaczęli mówić i tak już zostało. - Uśmiechną się bardzo przyjaźnie. "Nie, on krzywdy nie może zrobić. Jest za dobry... chyba, że przez przypadek, okazując swoją miłość do wszystkich, tak jak przed chwilą mi ją okazał!" Popatrzyłam się na Mateo, a ten tylko wzruszył ramionami, nie przestając się uśmiechać. 
- Ej, no, stary! Przesuń się, nie jesteś tutaj sam! - usłyszałam czyjś śmiech i nagle Freundeberga przesuną na bok chłopak, który przed chwilą mnie ratował od uścisków swojego przyjaciela. - Jestem Rafael Roberto Leal Maldonado. - powiedział i mnie przytulił na powitanie.
- Yyyyy.... Dłuższego imienia nie mogło być? - zapytałam odwzajemniając przytulenie, a kiedy się już uwolniliśmy od siebie dodał.
- Ale mów mi po prostu Rafael. - uśmiechną się skromnie.
- Rafael L.! - poprawił Hiszpana 'Zwei' wrzeszcząc na całą okolicę i zacieszając się.  

- Co to za krzyki, mamma mia! Całe miasto was słyszy! - nagle zjawił się Marco, a ja zrobiłam 'facepalma'. "No więcej matka was tu nie miała", powiedziałam sama do siebie. - Chłopaki! Gdzie wyście byli taki szmat czasu? Nie było was z tydzień u mnie, co to ma być? Skandal! Poznaliście już Magdę? - ucieszył się czterdziestopięciolatek i mówił dalej jak nakręcony. - Ej, Gabriel, co ty tak z boku stoisz, przystojniaczku, co? Dziewczyny się przestraszyłeś, czy jak? Zapoznajcie się!
- Właściwie, to my się już znamy... - powiedział chłopak, a ja dopiero wtedy zwróciłam na niego uwagę. - Jestem Gabriel Fierro Saavedra. Miło mi cię widzieć taką rozbawioną... POLONIA.




*Nie ma zła, które by trwało 100 lat!
**Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło!
***Lepiej późno niż w cale.
______________________________________________________________________


Mam tego już trochę dość, bo to opowiadanie w ogóle mi nie wychodzi. Jest nudne i nic się w nim nie dzieje...
Ale i tak dziękuję za 1049 odsłon :)

W ogóle, to polecam swojego drugiego bloga, który się 'narodził' tydzień temu:

No siempre las cosas salen como se quiere.


Jest bardzo dobrze rozpatrzony, a pomysł był przedstawiony kilku osobom. Powiem tylko, że namieszam w życiu pewnej osobie i to ostro :)


No i mam prośbę: jeżeli chcecie być informowani(czy to na tym blogu, czy na "No siempre las cosas salen como se quiere"), to proszę tylko o jeden komentarz, na znak, bym wiedziała komu dawać 'komunikat' o nowym rozdziale.  To jest naprawdę pomocne.

No, to chyba tyle, Adios! :)    ~ Waka Waka Boy (KAMI kadze)

3 komentarze:

  1. Wcale, że nie jest nudne ;d Wręcz przeciwnie :P
    Fajnie, że poznała Mateo i resztę chłopaków ;d
    A ten Marco to rzeczywiście ciekawy człowiek ;d;d
    Już nie mogę się doczekać, aż wybierze się na ten trening ;dd *_*
    Ale będzie fajnie ;d;d
    Pozdrawiam ;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://pero-nunca-hevisto-alguien-como-tu.blogspot.com/ nowy rozdział, zapraszam :)

      Usuń
  2. rozdział nie jest nudny tylko świetny z niecierpliwością czekam na nowy :)

    OdpowiedzUsuń